sobota, 25 lutego 2012

"Samotni Ludzie" Stanisław Staszewski. Samotność w czasach PRL

Stanisław Staszewski ze swoją legendarną gitarą, której Kazik z Paryża po śmierci ojca już nie odzyskał
 Są czasami takie utwory, które odkrywa się drugi raz po prawie dwudziestu latach od wydania ich na albumie. Zresztą jaki drugi raz... płyta znana  a piosenka przeze mnie nie słyszana. Tak właśnie jest od tygodnia z kawałkiem ‘Samotni Ludzie’ z płyty ‘Tata Kazika’, od poniedziałku te głośniki nie słyszały innego utworu. Może tak bywa, że są piosenki, których sens rozumie się dopiero od pewnego wieku? Nie wiem, ale coś w tym chyba jest. Bo jakaż to nudna historia tej piosenki jest dla nastolatka, kiedy słuchał z tej płyty bardziej utworów takich jak ‘Baranek’ czy ‘Celina’. Dla mnie wtedy ‘Samotni Ludzie’ to było raczej  osiem minut smętnego zrzędzenia. A gdy posłuchamy tekstu mając już trzy dechy już na karku za sobą, wtedy taki kawałek nabiera nowego znaczenia. To też pokazuje geniusz tekstów Staszewskiego.

   ‘Samotni Ludzie’ [2] to pierwsza piosenka Stanisława Staszewskiego którą oficjalnie podpisał i obłożył datą. A musiało się to zdarzyć w Płocku, gdzie Staszewski był głównym architektem tego miasta, a napisał ją w roku 1964. Był to czas kiedy budowaliśmy Petrochemię Płock, czas siermiężnego socjalizmu Gomułki.
Jeśli byłby ranking najbardziej smutnych i dołujących kawałków to na pewno ten byłby w czołówce. Tak to już w muzyce bywa, że jeśli ktoś opisuje tematy mało optymistyczne, wtedy ten człowiek słuchający przy odbiorniku taki utwór docenia, zapamięta i jeszcze przez tydzień tylko słuchać tego będzie, dokładnie tak jest z ‘Samotnymi Ludźmi’. Tekst opisuje taką ‘samotność’ przenikającą do szpiku kości, za którą nie ma już nic, tylko pustka. Trochę tak jakby to miał być ostatni dzień życia autora. Staszewski przeprowadzając się do Płocka, widać nie specjalnie był szczęśliwy z tego powodu, może to i dobrze dla nas, dzięki temu możemy takie piosenki słuchać dzisiaj. Jak to jego syn Kazik po latach napisał w jednej piosence ‘...artysta głodny, to artysta płodny...’ sprawdza się w wypadku jego ojca idealnie.
 Płock czasów PRL
Samotni ludzie z samotnych miast
W samotnej muszli świat
W samotnym śniegu został ślad
Samotnie witam was

Cztery razy, cztery razy Staszewski podkreśla jedno słowo ‘samotność’, aby ktoś czasami nie miał wątpliwości, jaką wagę będzie miał temat położony na szali przed odbiorcą. Pierwszy wers i określenie ‘samotnych miast’ to właśnie chyba dla takich miejsc jak Płock czy Tychy w tamtych czasach, miast które budowały się od zera ‘w samotnej muszli świat’. Powstawały razem ze swoimi kombinatami, tworząc nowy świat, jakby zamknięte puste muszle. Z pewnością wszystko musiało w takich miastach wyglądać świeżo i pięknie, ale to jednak nadal była często pustynia z ludźmi którzy się nawet nie znali, w końcu zjeżdżali się tam z całego kraju na obcą sobie ziemię, w samotny świat. Czuć tutaj że Staszewskiemu brakuje tego prawdziwego miasta, Warszawy, gdzie znał wielu ciekawych sobie podobnych artystów i był tam królem życia. A tutaj Płock, pustka i samotność.
Dziewczyną jesteś, więc usta masz
Usta koloru krwi

Te dwa wersy to trochę jak zapatrzyć się w jakiś obraz znanego malarza w muzeum. Więc obraz widzimy, a ubrać nasze emocje w słowa jest już ciężej i niech tak zostanie. Każdy kto słucha tego kawałka i te słowa słyszy obraz ma tylko swój i widzi go dla siebie. Joanna Owczarek [1] w swojej pracy magisterskiej o tekstach Staszewskiego opisuje, że tutaj chodzi o ukochaną która tylko zostaje w tej chwili autorowi. Ukochana... tak, ale trochę inaczej, Staszewski raczej tutaj myślał kochance jeśli mówimy o nim, pisał ten kawałek w Płocku. Te usta koloru krwi jakoś do ukochanej osoby mi nie pasują, natomiast do kochanki
owszem. Poza tym, rodzina Staszewskiego w końcu mieszkała wtedy w Warszawie. W Płocku artysta miał wiele fanek, co lubiły słuchać jak grał na gitarze wychodząc na miasto jak miejski bard, albo u niego na mieszkaniu. Były nimi na pewno dwie siostry Irena i Celina Hiszpańskie (Celina wypowiada się po latach w filmie ‘Tata Kazika’), gdzie dla jednej z nich napisał znaną dziś piosenkę (ciekawe którą ;) )
Być może to ślub Celiny Hiszpańskiej dla której Staszewski napisał utwór "Celina" jako prezent ślubny i śpiewał dla młodej pary stojąc przed Urzędem Stanu Cywilnego w Płocku (zdjęcie z okładki płyty)

Zgaśnie blask oczu twych
Gdy wstanie dzień
Świt za szybą przysiądzie
Jak szary ptak

 Teraz opisuje strach, przed światem za oknem, za tą wszechobecną szarzyzną PRL, taki zupełny brak chęci do życia w takim świecie, systemie jaki się tworzył i codziennie wstawał na nowo razem ze świtem. Zresztą  sam Staszewski go budował, w końcu był inżynierem i w dodatku głównym architektem tego miasta.
Nie mów nic, przytul się
Wstrzymaj czas, wszystko zmień
Kazik idealnie oddaje klimat swoim brzmieniem. Śpiewa powoli, każde słowo zalewając z osobna smutkiem, z kapiącym gdzieś z tyłu cicho pianinem. Przy tak powolnym tempie, ma się wrażenie jakby sam chciał w tym momencie zatrzymać czas, tak jak autor. Idealnie uchwycił klimat utworu, gdzie złączył tekst z formą w jedną całość.
Wódki mgła wokół głów
Pełznie jak duch

Naprawdę, w takich miejscach jak nowe budowy PRL, nie było innej rozrywki w taką sobotę czy niedzielę, tylko wódka. Zresztą na rękę to było władzy, bo jeśli naród tylko o wódce myślał, to łatwiej taką pijaną masą rządzić. Dać wódkę, czasami trochę kiełbasy to buntować się nie będzie, taki to był czas Gomółki. 
Autor tekstu trzyma wykonawcę na rękach, inaczej ojciec i syn. Możliwe, że zdjęcie z Paryża jak Kazik wyjeżdżał od taty z wakacji

Przed wschodem zamknij drzwi
Bo z pierwszym świtem wstaną znów
Myśli koloru krwi

Tak ostatnią zwrotką kończy jakby myślą o samobójstwie. Trochę jakby opisywał ostatnie chwilę z kochanką jak ostatnie chwile swego życia, które zaraz ma się zakończyć. Stąd tak wcześniej opisuje smutek nadejścia zimnego świtu i końca gorącej nocy jakby to miałby być koniec życia.
Na szczęście nigdy nic takiego się nie stało, Staszewski w Płocku pracował jeszcze do 1967 roku a potem wyjechał do Paryża, gdzie pracował jako kreślarz. Z Płocka został prawdopodobnie wydalony za kawałek ‘Inżynierowie z Petrobudowy’ gdzie z pewnością władzy piosenka podobać się nie mogła za bardzo i też nigdy Staszewski nie chciał zapisać się do partii, a persony na takich stanowiskach raczej musiały do niej należeć.

http://www.youtube.com/watch?v=_qbKclRMXHY - tutaj śpiewa autor Stanisław Staszewski, unikatowa wersja, trochę bez żartu, teraz jak dobro kultury narodowej. Nagrywane na magnetofonie stąd słaba jakość. Można się cieszyć, że te kawałki przetrwały, bo jedną kasetę dostał Kazik po śmierci ojca i parę lat później ją skasował :) bo nagrał na jednej stronie Iggy'ego Popa a na drugiej zespół B-52 :)
http://www.youtube.com/watch?v=6jPcfpltywA - to tak na koniec, 'Samotnych Ludzi' śpiewa młodzieniec zaraz przed albo po mutacji dla swojej dziewczyny. Szacun dla niego, słychać, że się stara i to się liczy :)

[1]  „La, la, la, la” – polityka, obyczaje oraz życie osobiste obywatela PRL-u i polskiego emigranta w piosenkach Stanisława Staszewskiego” Joanna Owczarek – praca magisterska
[2]  „Kult – Biała Księga” Janusz Weiss
Oryginalne opakowanie, ale niestety już bez płyty. Chyba ponad 10 lat temu pożyczyłem od Cioci i trochę się zależała. Tylko gdzie ten krążek?

zgaśnie blask... oczu twych, gdy wstanie dzień


sobota, 4 lutego 2012

Flash Gordon - zapomniany bohater co Ziemię potrafił uratować

   Długo chodził za mną ten wpis, bo jeśli coś ma być klasykiem kiczu to Flash Gordon na pewno będzie w czołówce, ale to jeden z tych kawałków u mnie co w duszy gra, a film pamięta się gdzieś  z dzieciństwa. Jednym pasuje idealnie Flash do tego bloga, grubością kurzu i warstw na nim co zalegają grube, a na pewno mocno się trzymają.
klimatu dodają przebitki tekstów z filmu, czuć że Flash bawi się nie na żarty. Ale tak jak tutaj panna krzyczy tekstem "...Flash, kocham cię, ale mamy tylko 14 godzin, żeby ocalić Ziemię..." to mnie rozkłada na łopatki, te teksty w filmie są najlepsze.
   To jeden z takich bohaterów o których się zapomina od razu, albo wcale nie ogląda takich filmów, bo po co tracić czas, i racja. Tyle, że w moim wypadku ten cukierkowy bohater i lukrem zalany scenariusz ma to ‘coś’, a wszystko zawarte jest w teledysku, cały klimat, który w nim lubię. Może też jest jeszcze jedna sprawa, kiedy ‘Flasha Gordona’ puszczała publiczna telewizja, za bardzo nie było co oglądać, w końcu były tylko dwa programy i włoskie Raiuno.
   I bohaterem nie będzie też tutaj Queen ani Freddie, chociaż powinni dostać za to Oskara, że potrafili zrobić do tego filmu taki nośny kawałek, jak i całą płytę z muzyką filmową. Jedną z ciekawostek tutaj jest to, że Brian May gra na klawiszach jak rzadko w którym utworze. Wszystko jest proste i łatwe, pewnie ten kawałek był swego czasu przebojem, bo na pewno dobrze się tego słuchało wstając do fabryki gdzieś w Liverpoolu za czasów Pani Thatcher.
płyta Queen, tutaj wersja winylowa, wydana jako osobny album zespołu, większość utworów jest instrumentalna, jedyna taka w historii zespołu
Lubię tekst do tej piosenki za taką ‘amerykańską komiksowość’, idealnie pasuje do tego bohatera Flasha Gordona. A tak to mniej więcej Freddie śpiewa:
Flash - a-ah - saviour of the universe
Flash - a-ah - he'll save everyone of us
Ha ha ha ha ha ha ha ha ha
Flash - a-ah - he's a miracle
Flash - a-ah - king of the impossible
He's for everyone of us
Stand for everyone of us
He'll save with a mighty hand
Every man every woman
Every child - with a mighty flash
Flash - a-ah
Flash - a-ah - he'll save everyone of us
 
   A w tym jest to co lubię najbardziej, jest Ameryka, taka z najlepszych czasów lat osiemdziesiątych. Jest bohater, jest Flash ratujący Ziemię przed obcymi, w dodatku to futbolista, czyli swój chłopak. A każdy Johnson swoją córkę by bez problemu za takiego gagatka wydał. Więc w tamtych czasach jak Ziemianin miał swoją planetę ratować to jego miejsce zamieszkania było oczywiste, gdzieś pomiędzy wybrzeżem zachodnim a wschodnim kontynentu właściwego, nigdzie indziej.
nasza bohaterska trójka w wersji komiksowej
   Do dziś mi utkwiła w pamięci jedna scena. Dlaczego tak się dzieje, że takie rzeczy zostają? Nie wiem. A w dodatku tak szczegółowo. Mianowicie był tam taki jeden doktor co z Flashem i taką jedną dziennikarką leciał z nimi na tą wrogą jak się okazało planetę. Doktor Zarkov, który został złapany przez obcych i poddany ‘czyszczeniu pamięci’ ale oczywiście wrogom Ziemi to się nie mogło udać tak łatwo. Bo jak doktor wyzwolony przez Flasha i pytany o to co się z nim działo, tak nasz naukowiec tłumaczył, że jak mu czyścili pamięć tak wtedy on śpiewał sobie Rolling Stonesów, Beatlesów i inne historie, dzięki temu pamięć doktorowi nie została nienaruszona. To właśnie z tego filmu zapamiętałem, ten urywek z doktorem. Że jaka to moc niezniszczalna potrafi być w rock and rollu :-).
   Jeśli chodzi o film to jest on z początku lat osiemdziesiątych, fajnie na niego tak popatrzeć od tej strony efektów specjalnych, pewnie to był wtedy szczyt techniki filmowej, szczególnie te lasery bijące na lewo i prawo. Film jest już w muzeum filmowym od dawna, ale ta piosenka... jakby tak popatrzeć, to nic się nie zestarzała. Tak samo dzisiaj dobrze by mogła być radiowym przebojem. Bardzo podobna w klimacie do ‘Tiger’ z Rocky’ego, też taka dobra do wstawania z dobrym bitem w tle, ale też... to ‘Tigera’ pamiętają wszyscy bokserzy, Flash kurzem dziś zalega.
dr Zarkov, dziennikarka Dale i kto? Gdzieś na planecie Mogo u cesarza Minga :)
   A Flash Gordon to postać zupełnie nieznana dla nas, albo mało, tak dla Amerykańskiej kultury to poważna persona. Jakby nie było, za niedługo będzie obchodził swoje setne urodziny. Była to jedna z bardziej popularnych postaci komiksowych przed wojną w USA, a ten film z lat osiemdziesiątych to nie pierwszyzna dla Flasha. Pierwszy film o nim był już w latach trzydziestych wieku poprzedniego, do tego dziesiątki tomów komiksów przed jak i po wojnie, a jeszcze dodajemy wersję animowaną plus wersja radiowa. Tylko co... no ‘Flash Czasem Przykurzony’ niestety...  dlatego go w tym blogu mamy. Jakoś nie miał chłopak szczęścia aby tak mocno zakotwiczyć w światowej świadomości jak jego kumple Bat Man czy Spiderman, a w końcu to on świat uratował :) a nie koledzy co zdobyli tylko specjalizację na wrogów ‘homo sapiens’. Cóż, i tak czasami historia największych przykurzy.
  A na koniec z takich ciekawostek to dokleję to, że Lucas właśnie kręcąc 'Star Wars' wzorował się na tym filmie. Poza tym sam miał pierwsze go reżyserować (no... gdyby tak historia się potoczyła to pewnie ani trochę by kurzu na Flashu nie było). Inną ciekawostką niech będzie to, że aktor grający Flasha został wypatrzony w telewizyjnej 'Randce W Ciemno', a produkcja kosztowała 35 milionów dolarów, które niestety się nie zwróciły w sprzedaży biletów. Publika wybrała Gwiezdne Wojny.
Flash Gordon w pracy
   Tak kończę te swoje osobiste wynaturzenia dotyczące jakiegoś kolorowego gagatka z filmu trzeciej kategorii. Moja wina, moja wina... gdy ktoś doczytał do tego miejsca, to chciałbym mu osobiście podziękować za hart ducha przy dławieniu tych flaków z olejem, ale musiałem... to było bardzo osobiste i w końcu mam spokój, napisałem :). Jeszcze raz czytelnikowi dziękuję. 

                               FLASH!!! AAAAA....