sobota, 4 lutego 2012

Flash Gordon - zapomniany bohater co Ziemię potrafił uratować

   Długo chodził za mną ten wpis, bo jeśli coś ma być klasykiem kiczu to Flash Gordon na pewno będzie w czołówce, ale to jeden z tych kawałków u mnie co w duszy gra, a film pamięta się gdzieś  z dzieciństwa. Jednym pasuje idealnie Flash do tego bloga, grubością kurzu i warstw na nim co zalegają grube, a na pewno mocno się trzymają.
klimatu dodają przebitki tekstów z filmu, czuć że Flash bawi się nie na żarty. Ale tak jak tutaj panna krzyczy tekstem "...Flash, kocham cię, ale mamy tylko 14 godzin, żeby ocalić Ziemię..." to mnie rozkłada na łopatki, te teksty w filmie są najlepsze.
   To jeden z takich bohaterów o których się zapomina od razu, albo wcale nie ogląda takich filmów, bo po co tracić czas, i racja. Tyle, że w moim wypadku ten cukierkowy bohater i lukrem zalany scenariusz ma to ‘coś’, a wszystko zawarte jest w teledysku, cały klimat, który w nim lubię. Może też jest jeszcze jedna sprawa, kiedy ‘Flasha Gordona’ puszczała publiczna telewizja, za bardzo nie było co oglądać, w końcu były tylko dwa programy i włoskie Raiuno.
   I bohaterem nie będzie też tutaj Queen ani Freddie, chociaż powinni dostać za to Oskara, że potrafili zrobić do tego filmu taki nośny kawałek, jak i całą płytę z muzyką filmową. Jedną z ciekawostek tutaj jest to, że Brian May gra na klawiszach jak rzadko w którym utworze. Wszystko jest proste i łatwe, pewnie ten kawałek był swego czasu przebojem, bo na pewno dobrze się tego słuchało wstając do fabryki gdzieś w Liverpoolu za czasów Pani Thatcher.
płyta Queen, tutaj wersja winylowa, wydana jako osobny album zespołu, większość utworów jest instrumentalna, jedyna taka w historii zespołu
Lubię tekst do tej piosenki za taką ‘amerykańską komiksowość’, idealnie pasuje do tego bohatera Flasha Gordona. A tak to mniej więcej Freddie śpiewa:
Flash - a-ah - saviour of the universe
Flash - a-ah - he'll save everyone of us
Ha ha ha ha ha ha ha ha ha
Flash - a-ah - he's a miracle
Flash - a-ah - king of the impossible
He's for everyone of us
Stand for everyone of us
He'll save with a mighty hand
Every man every woman
Every child - with a mighty flash
Flash - a-ah
Flash - a-ah - he'll save everyone of us
 
   A w tym jest to co lubię najbardziej, jest Ameryka, taka z najlepszych czasów lat osiemdziesiątych. Jest bohater, jest Flash ratujący Ziemię przed obcymi, w dodatku to futbolista, czyli swój chłopak. A każdy Johnson swoją córkę by bez problemu za takiego gagatka wydał. Więc w tamtych czasach jak Ziemianin miał swoją planetę ratować to jego miejsce zamieszkania było oczywiste, gdzieś pomiędzy wybrzeżem zachodnim a wschodnim kontynentu właściwego, nigdzie indziej.
nasza bohaterska trójka w wersji komiksowej
   Do dziś mi utkwiła w pamięci jedna scena. Dlaczego tak się dzieje, że takie rzeczy zostają? Nie wiem. A w dodatku tak szczegółowo. Mianowicie był tam taki jeden doktor co z Flashem i taką jedną dziennikarką leciał z nimi na tą wrogą jak się okazało planetę. Doktor Zarkov, który został złapany przez obcych i poddany ‘czyszczeniu pamięci’ ale oczywiście wrogom Ziemi to się nie mogło udać tak łatwo. Bo jak doktor wyzwolony przez Flasha i pytany o to co się z nim działo, tak nasz naukowiec tłumaczył, że jak mu czyścili pamięć tak wtedy on śpiewał sobie Rolling Stonesów, Beatlesów i inne historie, dzięki temu pamięć doktorowi nie została nienaruszona. To właśnie z tego filmu zapamiętałem, ten urywek z doktorem. Że jaka to moc niezniszczalna potrafi być w rock and rollu :-).
   Jeśli chodzi o film to jest on z początku lat osiemdziesiątych, fajnie na niego tak popatrzeć od tej strony efektów specjalnych, pewnie to był wtedy szczyt techniki filmowej, szczególnie te lasery bijące na lewo i prawo. Film jest już w muzeum filmowym od dawna, ale ta piosenka... jakby tak popatrzeć, to nic się nie zestarzała. Tak samo dzisiaj dobrze by mogła być radiowym przebojem. Bardzo podobna w klimacie do ‘Tiger’ z Rocky’ego, też taka dobra do wstawania z dobrym bitem w tle, ale też... to ‘Tigera’ pamiętają wszyscy bokserzy, Flash kurzem dziś zalega.
dr Zarkov, dziennikarka Dale i kto? Gdzieś na planecie Mogo u cesarza Minga :)
   A Flash Gordon to postać zupełnie nieznana dla nas, albo mało, tak dla Amerykańskiej kultury to poważna persona. Jakby nie było, za niedługo będzie obchodził swoje setne urodziny. Była to jedna z bardziej popularnych postaci komiksowych przed wojną w USA, a ten film z lat osiemdziesiątych to nie pierwszyzna dla Flasha. Pierwszy film o nim był już w latach trzydziestych wieku poprzedniego, do tego dziesiątki tomów komiksów przed jak i po wojnie, a jeszcze dodajemy wersję animowaną plus wersja radiowa. Tylko co... no ‘Flash Czasem Przykurzony’ niestety...  dlatego go w tym blogu mamy. Jakoś nie miał chłopak szczęścia aby tak mocno zakotwiczyć w światowej świadomości jak jego kumple Bat Man czy Spiderman, a w końcu to on świat uratował :) a nie koledzy co zdobyli tylko specjalizację na wrogów ‘homo sapiens’. Cóż, i tak czasami historia największych przykurzy.
  A na koniec z takich ciekawostek to dokleję to, że Lucas właśnie kręcąc 'Star Wars' wzorował się na tym filmie. Poza tym sam miał pierwsze go reżyserować (no... gdyby tak historia się potoczyła to pewnie ani trochę by kurzu na Flashu nie było). Inną ciekawostką niech będzie to, że aktor grający Flasha został wypatrzony w telewizyjnej 'Randce W Ciemno', a produkcja kosztowała 35 milionów dolarów, które niestety się nie zwróciły w sprzedaży biletów. Publika wybrała Gwiezdne Wojny.
Flash Gordon w pracy
   Tak kończę te swoje osobiste wynaturzenia dotyczące jakiegoś kolorowego gagatka z filmu trzeciej kategorii. Moja wina, moja wina... gdy ktoś doczytał do tego miejsca, to chciałbym mu osobiście podziękować za hart ducha przy dławieniu tych flaków z olejem, ale musiałem... to było bardzo osobiste i w końcu mam spokój, napisałem :). Jeszcze raz czytelnikowi dziękuję. 

                               FLASH!!! AAAAA....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz