poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zerwane nagrania płyty Michael Jackson & Freddie Mercury przez lamę Louie

"Musisz mnie stąd zabrać! Ten świr przyprowadził do studia lamę. Mam dość i chcę się stąd wydostać"  -  Freddie Mercury (1982 rok, Neverland, prywatne studio nagraniowe MJ)

Tak mogło wyglądać zdjęcie z trasy wszechczasów. Władcy muzyki po obu stronach Atlantyku na jednej scenie. Bilety dawno wyprzedane na całym świecie, zamieszki przed kasami, ehhhh.....

   Jest to historia płyty która miała największą sprzedaż w latach osiemdziesiątych i jej piosenki najdłużej utrzymywały się na listach przebojów. Nic z tego... płyta ta nigdy nie powstała, a wytwórnie ostrzyły sobie już zęby jak się branża dowiedziała, że w studiu spotkał się Król z Królową.
   Michael Jackson był fanem Queen, zafascynowany głosem Freddiego po jednym z koncertów w Los Angeles odwiedził Queen po koncercie w garderobie i tak można powiedzieć historia płyty się zaczyna. W końcu udało mu się zaprosić Mercurego do swojej disneyowskiej posiadłości Neverland gdzie miał studio nagraniowe i tak królewska para zaczęła nagrania na poważnie. Tylko cóż... całej pracy Freda i Jacko nie było więcej jak sześć godzin nagrań. Można sobie teraz gdybać... jaki to mógł być wielki album, jakie teledyski, gdyby połączyć tutaj operowy głos Mercurego z show scenicznym jaki potrafił robić Jackson. Poza tym liczba fanów Queen plus liczba fanów ‘Króla Popu’ na całym świecie, dawałaby rekordowe wyniki sprzedaży, możliwe, że niepobite byłyby do dzisiaj. Nic, tego nie dowiemy się nigdy.
Tutaj na zdjęciu Jacko wygląda naprawdę jak tylko fan, zresztą widać jak jest zapatrzony. A Brytyjczycy też go tu mają jak widać tylko za swojego fana. Pozują grzecznie jak do tysięcy podobnych zdjęć na całym świecie. To naprawdę unikatowe, Król Popu patrzy na Freddiego jak dziś nastolatki na Justina Biebera :) Zdjęcie musiało być zrobione po koncercie w Los Angeles. Tutaj film z backstage'u jak Queen wychodzi na scenę, a kto się pojawia w kordonie obsługi zespołu? Tak, sam Michael [ok. 50 sek.], zresztą jest tak samo ubrany jak na zdjęciu http://www.youtube.com/watch?v=xgzpRrkb2CA

   Temu, że projekt upadł była winna lama. To takie niewinne futrzaste zwierze wielkości tak mniej więcej czegoś pomiędzy kozą a lodówką. Niczego nie świadoma lama 'Louie' była winna temu, że płyta nigdy nie została ukończona, projekt został zawieszony. Trzeba zacząć od tego, że Michael kochał zwierzęta i w tym swoim Neverlandzie w Kalifornii miał prywatne zoo, swojego przyjaciela szympansa Bubbles'a, lamę Louie i kto wie co i ile jeszcze. Co jak widać z faktów, Freddie Mercury tej miłości do zwierząt dzikich nie podzielał, chociaż uwielbiał koty, a dla jednego z nich 'Dalii' napisał czy nagrał utwór. Widocznie MJ nie rozumiał tego, jak można nie lubić posiadać szympansa czy lamy w domu, a tym bardziej w studio (jeśli chcecie zobaczyć MJ i Louie to proszę oto wywiad z nimi http://www.youtube.com/watch?v=7FZHfYbcLRU ). Wszystko wyglądało pewnie bardzo grzecznie i miło, Freddie w końcu był gościem u Michaela i nic mu było do tego, co najwyżej mógł się grzecznie uśmiechać do gospodarza czując zapach goniącego pewnie pod stołem Bubbles'a. Tylko do momentu!
   Gdy Michael wszedł do studia ze swoją lamą Louie. To był koniec. Freddie zadzwonił do swojego menadżera Jima 'Miami' Beach'a i powiedział:
"...Musisz mnie stąd zabrać! Ten świr przyprowadził do studia lamę. Mam dość i chcę się stąd wydostać..."

I tak projekt został zawieszony. Chociaż możemy się dziś cieszyć z tego że po śmierci Michaela, jego rodzina udostępniła nagrane przez nich kawałki, a z tego co na razie wiadomo dokonali trzech utworów z których dwa są w sieci.
There Must Be More to Life Than This - http://www.youtube.com/watch?v=qwfZVEHDq24
Victory - [nieopublikowany] 
   Po tym incydencie z lamą, Freddie raczej nie starał się wpadać na  MJ, a tym bardziej w studiu nagraniowym. Zresztą koledzy z Queen Jacksona mieli trochę za osobę mało poważną, bardziej dziecinną. Z tego wszystkiego projekt nagrania płyty został zawieszony i jak widać nigdy nie został skończony. Podobno Mercury miał też propozycje od Michaela aby zaśpiewać gościnnie na płycie 'Thriller', zrezygnował. co po czasie musiał trochę żałować gdy płyta osiągnęła rekordowe wyniki sprzedaży (dziś 107mln sztuk). 
   Po przerwaniu nagrań i gdy każda strona wiedziała, że powrót do studia jest mało prawdopodobny, miała swoją wersję powodu ich przerwania. Strona Queen jak wiemy, mówiła o lamie, natomiast strona MJ mówiła, że powodem były narkotyki Freddiego. Co raczej było mało prawdopodobne, gdyż kokaina w tej branży była powszechna i gdyby tak Michael miał się tym przejmować, zaraz by doszedł do wniosku, że nie ma z kim nagrywać płyt.
Wydaje mi się, że to jednak fotomontaż

State of Shock - Jagger zastąpi Mercurego
   Jeżeli zostały nagrane trzy utwory, a nagrania przerwała lama Louie i utworem nieukończonym jest "State of Shock" to już wiemy który utwór był tym ostatnim. Ale to najmniej istotne, piosenkę tą Mercury miał nagrać i dodać jako bonus do nowej płyty 'Jackson 5' a tutaj nie ma kolegi, uciekł. Tak na płycie Jackson 5 Michael piosenkę zaśpiewał z Mickiem Jaggerem. Naprawdę nie było wtedy wielu, co mogliby dorównać popularności MJ i FM, wszystkie znane dziś wielkie gwiazdy dopiero były gwiazdkami a wielkie tuzy rocka często leczyły się na odwykach. A jak widać Rolling Stones to maszyna nie do zajechania.
   To w sumie rzadki przypadek aby na jednej piosence można porównać aż trzech największych piosenkarzy tamtych czasów, tak tutaj dla Państwa Mick Jagger śpiewa z MJ:
http://www.youtube.com/watch?v=ZF8DqnlF8Kc [Jagger + MJ]
http://www.youtube.com/watch?v=ax3FOTiWwz0 [Mercury + MJ]
Mick i Michael z tamtego okresu

Freddie z Jackson 5, jeszcze było miło, nikt nie wiedział co przerwie nagrania
A tutaj produkt końcowy, płyta Jackson 5 nagrana z Mickiem Jaggerem zamiast Mercurego

Sukces piosenki Queen, podkład do masażu serca  i  wszystko dzięki Jacksonowi
John Deacon (to ten co siedzi obok Freda) popełnił swego czasu piosenkę "Another One Bites the Dust" http://www.youtube.com/watch?v=rY0WxgSXdEE która stała się jednym z większych szlagierów Queen, tylko tak mogło się nie zdarzyć bez właśnie Michaela. To on po koncercie w Los Angeles wpadł do garderoby John'a Deacona i powiedział, że ten kawałek musicie koniecznie wydać na singlu, i tak się stało. Poza tym, że wielki sukces muzyczny kawałka stał się czymś więcej... ta piosenka może uratować komuś życie. Ma 101 uderzeń na minutę i tyle powinno dokładnie być przy robieniu komuś masażu serca. Piosenka ma swoje lata, a do dzisiaj można ją usłyszeć w halach sportowych, w przerwach meczów np koszykówki.















2 komentarze:

  1. Ciekawy artykuł. Z całej trójki Panów, tylko Freddiego zawsze uwielbiałem ale nie miałem pojęcia, że razem z Jacksonem mieli jakieś plany nagrania płyty. Zaskakujący jest również powód zaniechania prac nad tym albumem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcie, które wydaje się być fotomontarzem, jest nim na pewno. Mam zapisane oryginalne zdjęcie, a na nim Michael zwyczajnie przegląda książkę. Co do powodu zerwania prac, wydaje mi się , że związany był raczej z przewrażliwieniem jednej ze stron, niż z rzeczywistym problemem. Cóż, nie ma płyty, widocznie tak miało być. I nie warto zwalać tutaj na nikogo winy. Tym bardziej na biedną lamę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń