środa, 28 grudnia 2011

Firebirds "Harry" - gdzie dzisiaj w radiu szukać takiego rodzimego pop-rocka

Jak nie przepadam za markowymi alkoholami, tak przy tym kawałku mogę widzieć siebie gdzieś w pokoju hotelowym, ze szklanką whisky, przy wolno płynącej nucie z głośnika.
Kiedy w 1996 roku „Harry” był oblegany w stacjach radiowych i długo dokował na pierwszych miejscach list przebojów, to miało się trochę lat mniej a nawet włosów więcej (nie to, że dłuższe ale gęstsze). Tyle, że wówczas wstydem było przyznać amatorowi skórzanych ramon, aby słuchać takiego popu jak Firebirds, jeśli na kolumny przyjąć można było tylko Illusion, Kult, Ploretaryat czy inne rockowe historie. A Firebirds był wtedy wszędzie, jeszcze pamiętam ten klip jak wracało się ze szkoły i oglądało program muzyczny „Clipol” coś koło piętnastej, czy „30 ton” w niedzielę i „Muzyczną Jedynkę” z Arturem Orzechem jako prowadzącym, który był sporym fanem zespołu podobno, co też przekładało się na częstotliwość pojawiania Firebirds w tym programie.
      A tak... dzisiaj jak tego Firebirds słucham, to pytam gdzie się znajdują teraz takie kawałki o takich tekstach i takim brzmieniu? Jeżeli wtedy to był czysty pop, czy jakby wtedy nazwał że radiowa papka, to w tym momencie zespół Firebirds przy dzisiejszych popowych radiowych masówkach staje się wręcz kulturą dobijającą w stronę wysokiej. Dziś by to była muzyka nie tyle masowa, co raczej ambitna wśród popularnej.
      Do tego utworu świetnie został zgrany teledysk. Idealnie, wolno sącząca się muza z akordeonu przy odpowiednio dobranym obrazie. Tekst tutaj kapie krwią a przed nami ukazuje się klimat jak z Lynchowskiego miasteczka „Twin Peaks” w tle teledysku, mieszający się z klimatem Chicago czasów Capone wyłaniającym się z komiksowych kartek. 
Joanna Prykowska jak w klimacie z 'Twin Peaks'
      Wracając do „Twin Peaks”, te czerwone kotary plus zimne światło padające na wokalistkę, to wszystko przypomina klimat z tego serialu gdy pojawiają się tam sceny w pokoju z czerwoną kotarą i chodzącym tam karłem a wszystko polane w sosie z odpowienią muzą w tle. Cały teledysk, u mnie tworzy obraz zimnego pokoju hotelowego z przyjaciółką w osobie szklanki whisky. A wszystko oklejone ponurym światłem, gdzieś w motelu, w połowie drogi dajmy na to do Ohio.

Dzisiaj raczej nic nie wskazuje aby Firebirds miało się reaktywować. Tylko im więcej czasu mija od ich końca, tak to widać dopiero teraz ile główna scena straciła, a w szczególności wybitną wokalistkę Joannę Prykowską, która oprócz nieprzeciętnej urody sama pisała swoje teksty plus charakterystyczny, mocny głos. Z tego co czytałem, nie wróciła do śpiewania zawodowo, robiła różne projekty muzyczne, ale to już nie na większą skale (np. piosenki Nicka Cave’a). Z tego co wiem, że jest anglistką, wyjechała swego czasu do Anglii, a muzyka dzisiaj nie jest jej pewnie głównym  zawodem. Czasami można Joannę spotkać na koncercie w jakimś klubie śpiewającą solowo, ale wiadomo, to już nie ta skala popularności  co z Firebirds. Tylko czy zawsze to, ma nam chodzić o ilość? Na pewno nie, jeśli chodzi o tą wokalistkę.

Można by zapytać, czemu taki zespół nie istnieje na rynku, skoro tak dobrze było, czemu tak nagle wszystko wyparowało. Pewnie był to splot różnych zdarzeń, ale jednym z nich było to, że zespół nie był taką marketingową muzyczną plasteliną, którą wytwórnia mogła sobie dowolnie formować. Taki obraz zespołu wytwórnia Izabelin pewnie długo chciała mieć, a na pewno w czasach ogromnego sukcesu płyty „Kolory”, kiedy to zainwestowane spore pieniądze w promocje płyty zwróciły się z nawiązką.
   A chodziło mniej więcej o to, że Katarzyna Kanclerz, która opiekowała się zespołem w wytwórni , chciała mieć swój zespół, który będzie przeciwwagą dla Varius Manx i pewnie o to tam też zgrzyty poszły. Czego efektem było mniej więcej to, że ostatnia płyta zespołu „Trans” nie miała już takiej promocji. Tak to skomentował jeden z członków zespołu Tomek Siembida:

To jest, albo nie jest, nie wiem, tajemnica poliszynela, ze Szanowna Pani Kanclerz wypatrzyla nas sobie, bo chciala koniecznie przeciwwagi dla... Varius Manx... tak! takie byly przeslanki jej dzialania. Niestety zabraklo jej dociekliwosci, zeby dociec, ze jestesmy z zupelnie innej gliny. Ze nie nadajemy sie na konfekcje muzyczna. Ze inne sa nasze wzorce, korzenie, patrzenie i czucie muzyki. Ze nie bardzo da sie nas ulozyc tak jak by to sobie niektorzy wyobrazali. Ale wpakowala w Kolory mase pieniedzy, i jakis tam efekt zostal osiagniety. Moze niektorych rozczaruje, ale to tak niestety dziala. W branzy tzw. pop-rockowej w 80-90% miejsce na liscie jest proporcja ilosci zainwestowanych pieniedzy. Widzialem w kilku watkach, ze Trans... tez mial tam jakas swoja promoce. Moze i mial, ale wynikajaca wylacznie z sily rozpedu kilku osob i stacji, ktore nas po prostu lubily, i gdzies za ta otoczka, czasami troche sztuczna, wyczuwalo nasze korzenie, ktore im akurat pasowaly. Polygram (teraz Universal) nie wydal na promocje nawet zlotowki. Postawili na nas krzyzyk, i tyle. Lacznie z pozniejszym "przemieleniem" wyprodukowanych plyt. Woleli je zutylizowac niz trzymac na stocku, co kosztuje... Smutne... Smutne jest tez to, ze kompletnie zepsuli takze nas….
  
   Owszem, „Trans” była puszczana w radiu, ale to już bardziej z rozpędu niż z planowanej promocji przez wytwórnię. Możliwe też to, że zespół w tym momencie parę złych posunięć popełnił sam, możliwe że skórę mięli za mało grubą na pewne ciosy.
      Koniec, na płycie „Trans” historia Firebirds się kończy. Wytwórnia odcięła kupony, posprzątała po sobie, a zespół się rozpada. Sporo było w tym okresie takich dwupłytowych kapel, że pierwsza płyta spory sukces, druga nagrana zaraz po niej przy oszołomionym zespole jeszcze z poprzedniej płyty i klapa, a do trzeciej płyty zespół już nie istnieje a przynajmniej wytwórnia ‘ukochanego’ zespołu już nie widzi. Najbardziej tutaj szkoda wokalistki Joanny Prykowskiej, że nie znalazł się wtedy mądry producent, który pociągnąłby z nią nowy projekt, bo jej głos plus teksty pisane przez nią tworzą swój klimat. W szczególności tekstom warto się przyjrzeć , duża część to historie gdzie trup słania się gęsto a i tak tygodniami mogą na pierwszych miejscach siedzieć. W końcu dużo słodkiego w nich nie znajdziemy  jak w powyższym „Harrym”. Tu właśnie jest cała sztuka, aby słodko nie było a słuchacz chciał mieć krwawą historię na pierwszym miejscu list przebojów.

FACEBOOK https://web.facebook.com/Rock-Czasami-Przykurzony-183782765011619/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz