piątek, 9 grudnia 2011

"Siekiera" legenda polskiego punka a obrazy Bosha i Bruegela

  Punk, wedle swoich założeń był anarchią, walką z systemem, niczym nie ograniczoną wolnością,  itp. hasłami. Tylko jak się bliżej przyjrzeć tamtemu środowisku w Polsce, tak wszystko było tam 'znormalizowane' jakby wzorce były brane podskórnie właśnie z systemu do którego wszyscy plecami chcieli się odwracać a każdy był w nim jednak zatopiony po uszy. Punki ze swoimi irokezami, glanami, ramoneskami prezentowali się w nich jak w mundurach ‘złoci chłopcy’ z drugiej strony barierek na Jarocinach. Wypastowane glany, zadbane irokezy, bliżej temu do mundurowego sznytu, niż bezkompromisowego podejścia do wolnego życia. Inaczej… polskie punki w tamtych czasach prezentowały na dodatek ‘model patriarchalny’, więc gdzie ta pełna wolność. Cóż, wzorców innych specjalnie nie było skąd brać jak ze swoich domów. W środowisku nie istniały kobiety, nie było ich na scenie, może poza zespołem „Zbombardowana Laleczka” http://www.youtube.com/watch?v=c3_qcvnDx_I czy chórkami zespołu „Tilt” gdzie śpiewała Kayah. Nie znaczy, że ich nie było w środowisku, tylko pełniły rolę taką samą jak ich matki, tyle że nazwę by zmienić można z matki na ‘punki polki’.         

I tak pojawia się zespół Siekiera na Jarocinie 84’, jest jakością zupełnie odmienną w przekazie niż inne ówczesne załogi, bo z niczym w tekstach nie walczy, o nic w nich nie zabiega. Adamski (lider) podkreślał, że ma to być w przekazie brutalna anarchia nie nawołująca do niczego ani nie podążająca za jakimkolwiek nurtem. 'Brudne' brzmienie gitar plus ryczący głos Budzyńskiego dawały porażający efekt muzycznego buldożera. Na scenie byli dla wszystkich zaskoczeniem, sam Robert Gawliński (wtedy wokalista Madame) tak powiedział:
"...Widziałem jak punkowcy pod murem zdrapywali ze swoich pancernych kurtek napisy "Exploited" i białymi farbami do skóry pisali "Siekiera" i potem już wszyscy mieli Siekierę na plecach. Bo rzeczywiście w 1984 r. Siekiera zagrała tak dobrze, że nie słyszałem ani wcześniej, ani później tak dobrze grającego zespołu punkowego..."

   Tylko parę koncertów w niecały rok działalności plus jedno nagranie wideo, tak zespół wchodzi do historii pięć polskiego punk rocka od razu do panteonu. Ani wcześniej, ani też później nie było zespołu, który chociaż trochę by zbliżył się do klimatów które załoga z Puław tworzyła. Ich kawałki z tamtego okresu, w zasadzie nie są do słuchania dla dzisiejszego użytkownika ipoda, nie da się tego włączyć dla przyjemności tak po prostu. „Siekiera”  dziś jest zjawiskiem zupełnie oderwanym od rzeczywistości. 

   Siekiera zaskakiwała wszystkich, tyle że nikt tego zespołu tak naprawdę nie rozumiał, za bardzo nikt nie wiedział o co im chodzi. Wspólne dla wszystkich, którzy ich słuchali pod sceną, był odbiór energii jaką potrafili przekazać ze sceny tworząc w jednej chwili sabat punkowych czarownic robiących największe ‘pogo’ w historii Jarocina. Nie dali się zaszufladkować w żadną półkę, czy cokolwiek, co pozwalałoby łatwo ich klasyfikować i recenzować następnie. Nie było zespołu do którego można było ich porównać, to był szczególny problem dla recenzentów którym nakazane było napisanie paru zdań o zespole w jakiejś systemowej gazecie dla młodzieży. Tomasz Budzyński (wokal) powiedział:
'...Chodziło o maksymalną ekspresję. Nie interesowała nas ani polityka, ani jakieś protesty. Chcieliśmy, aby było najmocniej, jak najpotworniej, jak najbrutalniej. No i w sumie chyba udało się... Byłem wtedy o wiele młodszy... Tylko wściekać się i wariować. To mnie obchodziło. Nic innego mnie nie interesowało. Po prostu wydzierać się maksymalnie. I straszyć... Przychodzili do nas punkowcy i mówili: "My tu Dead Kennedys, walka... A wy to co? Wy nie protestujecie?...'

   Największe niezrozumienie i chęć ocenzurowania była za sceną (jak dziś by wypadało nazwać bekstejdżem) wśród innych punkowców występujących na scenie. Jak któryś mniej więcej mówił w jednym filmie dokumentalnym o Jarocinie '...ale co to niby jest, co to do cholery tekst "...Robol gwałci krokodyla, małpę gryzie pies..." do czego ma to się odnosić?...'. Rozwiązaniem zagadki miały być obrazy Bosha i Bruegela. Jak dla mnie to  jest dopiero majstersztyk, łączyć inspiracje tych dwóch tuzów malarstwa z punkowym brudem Siekiery. Tak mamy anarchię w czystej postaci, nie zabrudzoną żadną ideologią. Ciekawe czy gdzie indziej w świecie był przypadek łączenia sztuki najwyższych lotów z ostrym punk rockiem. Zgłupieć to dopiero musieli smutni panowie co z urzędu cenzurowali teksty, które miały się pojawiać na jarocińskiej scenie. Bo każdy inny gówniarz wypisuje im o walce z systemem, wojną i takimi podobnymi duperelami co bez problemu się wykreśla czerwonym długopisem, pieczątkę ‘urzędu cenzury’ przybija i do widzenia. A tutaj to, że ‘...małpę gryzie pies...’ żadnego sekretarza w partii w końcu nie obraża. A może jakieś drugie dno? Jednak nie, wszędzie ale nie w tym zespole.  

Teraz tak spojrzeć na Siekierę i taki Sex Pistols, to Londyńczycy przy załodze z Puław wyglądają jak chłopcy zebrani do boysbandu jak ‘Back Street Boys’ aby tylko na nich kasę ktoś mógł zrobić (w rzeczywistości było podobnie, w końcu pierwszy pomysł na założenie Sex Pistols miał właściciel sklepu z oryginalnymi ciuchami niejaki Malcolm McLaren).
Po niecałym roku działalności Siekiery odchodzi Budzyński, powstaje zespół Armia. Siekiera pozostaje na scenie wchodząc w nurt nowofalowy. Stara zostaje tylko nazwa zespołu, grupa zmienia zupełnie swoje oblicze, stąd w następnym roku na Jarocinie zostaje wygwizdana. Siekiera w historii polskiej muzyki była tylko zjawiskiem, jedną chwilą, ale dla rozwoju nurtu było jak wymyślenie cegły dla wieży Babel. Każdy następny zespół punkowy jaki powstawał na scenie był już po ‘kursie z Siekiery’. Jedynie kogo mogę tak teraz znaleźć do porównania to Robert Johnson. Tyle, że to bluesman z delty Missisipi, na początku wieku nagrał tylko jedną płytę. Do dzisiaj, każdy muzyk grający bluesa uzna go dziś za swojego guru, tak samo z Siekierą i każdym następnym pokoleniem punkowych załóg w Polsce.     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz