środa, 5 października 2011

Illusion - 1.10.2011 Spodek - powrót do historii

Lipa
 Dzień wcześniej. Godzina czwarta nad ranem i zjeżdżam do domu po rozłożeniu towaru. A bohaterką przez następne 24h zostanie butelka po półtoralitrowej cisowiance, którą właśnie napełniam dwoma białymi winami 0,75L i wkładam do zamrażarki. Teraz można złożyć ciało w pozycji horyzontalnej i na parę godzin iść spać.
15.50 dnia następnego pociąg ma odjazd, kierunek Katowice. Już jestem w połowie drogi do stacji PKP a moja półtoralitrówka z winem pewnie przełamuje się lodem w plecaku. Więc tak... zajmujemy z kumplem miejsca w wagonie, przed nami godzina dwadzieścia trasy a PeKaPeowski stolik jak po zaklęciu 'stoliczku nakryj się' szybko zapełnia się piwem, kieliszkiem i moją półtoralitrówką z winem. Jak się rozejrzeć, wokół nam podobni z Krakowa już jadą, łatwo towarzystwo to poznać po podobnie zapełnionych stolikach i podkoszulkach z napisem wiadomego zespołu na przedzie. Wróćmy do kieliszka, wygląda na stoliku w słońcu znakomicie, jeszcze gdy wlewa się do niego wino o konsystencji pokruszonego lodu. Na zdrowie! Tak dalej koła cały czas nam równo niech się toczą.
   Szybko po wyjściu z dworca w Katowicach pojawia się Spodek na horyzoncie. Szczerze to myślałem, że to zjawisko architektury i żelbetu będzie sporo dalej od dworca PKP. Czasu mamy jeszcze sporo, pogoda jest ekstra więc siadamy z kumplem i z mocno odchudzoną, wesołą półtoralitrówką pod pomnikiem naprzeciw Spodka i obserwujemy kolejne ekipy ciągnące w jego stronę. I tak czas nam płynie, zdecydowanie za szybko, za szybko…
Kawałek na początku [0:30] przerwany bo jak widać ktoś pod sceną dostał w czapę, najlepszy komentarz Lipy i ponowny start - sześć czterysta
Bramy już otwarte, już jesteśmy w Spodku, przy wejściu pierwsza bramka ochrony i tutaj kończy się historia półtoralitrówki a raczej pustej plastikowej butelki, ale jeszcze dosuszamy naszą wierną i dziękujemy już osuszonej wiernej za towarzystwo w kuble na śmieci. Bilety sprawdzane i jazda do przodu. W tym momencie czas mógłby się zatrzymać, przenosimy się jakby w nim, nadchodzi strefa Illusion... to się już czuje w powietrzu.
   Bilety mamy pod samą scenę (czerwona strefa), zaszliśmy tam i akurat grał Tuff Enuff. Chwilę posłuchaliśmy ale szczerze to słabo ten zespół znałem jak i następny Flapjack , zaraz wyszliśmy na zewnatrz do namiotów wrzucić coś do brzucha i popić jakimś 'festiwalowym' trochę słabszym piwem.
   Poznajemy tam ludzi, wszyscy jakby podobni do siebie, jakby w tym samym wieku wszyscy byli. To pokolenie które wczesne dzieciństwo jeszcze pamięta z PRL a młodość czyli początki lat 90' już z wczesnego kapitalizmu. A wtedy to właśnie... Illusion, Illusion potrafił przez następne lata tak się nam wryć w pamięć, że nawet po takiej przerwie, mogli być pewni, że taki spodek się wypełni bez problemu oddanymi fanami. Nie było specjalnie dużo młodych ludzi, takich w wieku powiedzmy 18-20 lat, bo niby skąd oni mięli słyszeć o Illusion gdy utwory kurz pokrywa od prawie dwudziestu lat. Dla dzisiejszych nastolatków to zespół już z innej epoki, to zespół gdzie pierwsze płyty były nagrywane w czasach przed-internetowych i przed-komórkowych, jak im to wytłumaczyć, nie wiem. Nieważne, był wtedy Illusion.
   A najlepsze było to, że ludzi były tysiące, czuło się coś takiego jakby wszyscy się znali, jakbyśmy byli z jednej ekipy, bo w zasadzie tak jest... jedno pokolenie z jednym zespołem. Gdzie z kumplem nie zaszliśmy po zakupieniu browarów pod namiotem, gdzie nie zasiedliśmy, w jeden moment byli ludzie do dyskusji, to o muzyce Nirvany, to o gitarach, czy znowu gdzie indziej o śląsku i tak można by do rana ze wszystkimi, ale już godzina zero się zbliżała. Stop.
Tą fotkę mam od tej acidowej pary na przedzie a wklejam ją bo sam jestem w prawym górnym rogu:)

Illusion, zaczyna. Lipa wychodzi, widać, że w dobrym humorze, uśmiechnięty z  gitarą 'Lipali' na pasie. Szczerze to mógł w tym momencie zagrać najgorszy koncert w życiu, dla publiki nie miało to większego znaczenia w tym momencie, gdy od tylu lat nie było możliwości usłyszeć... właśnie... przykładowo takiego kawałka jak'Kły' rrrrrrr.... ciary zaczynały przebiegać. Chociaż nagłośnienie raczej nie było specjalne pod taką dużą kubaturę jak ta hala, ale jak już pisałem, teraz to nie istotne było. Publika zaczęła skakać i falować więc też zwaliło się parę ludzi na mnie i... gleba! Bosko, dawno się tego nie czuło, ale w tym momencie było najważniejsze zachowanie rockowej braci... wyciągam ręce do góry leżąc na ziemi i moment, moment jak ludziska cię biorą w górę i jazda dalej. To jest właśnie to, ludzie słuchający takiej muzy, czy ogólnie rockowej to zawsze są odpowiedzialni za tego kto leży czy ma zamiar się przewrócić, sam zawsze staram się pomóc gdy trzeba, nie powiem, też wtedy jest satysfakcja jak się dzieje taka większa akcja dzieje.
Jedziemy dalej... widać, że chłopaki w świetnej formie, gitary nisko strojone dają z siebie full i tak ma być. Na takim koncercie 'las rąk', okej, Ja teraz ten las nazwał morzem... i jeszcze dalej... zamienił na 'morze spływających ciał'. Tak stałem przy barierce i praktycznie non stop jakaś mi osoba nad głową przepływała, lub jakiś glan kończył mi na karku:).  Nie był to koncert gdzie coś nowego, jakiś nowy album prezentowali poza jednym utworem. To było coś jak wspominanie przy ognisku tyle, że z parotysięczną ekipa a gitarą podłączoną do wzmacniacza, na dodatek wszyscy znają słowa. Słychać było pół na pół, ludziska darły ryje na całego to jedna połówka, a druga to wszystko co płynęło z mikrofonu Lipy i wzmacniaczy. Czuć było, że tutaj raczej nikogo nie mamy przypadkowego w tym towarzystwie właścicieli biletów.
   I tak nadszedł mój ulubiony kawałek tego koncertu 'To Co Ma Nadejść' i Lipa zarzuca tylko pierwszym wersem a całość piosenki już dalej śpiewa publika to naprawdę... robiło to wrażenie jak cholera, na pełne gardła. Lipa tylko intonował na strunach odpowiednie zwrotki a do samego końca cała hala kawałek śpiewała. Naprawdę dla takich widoków warto przychodzić na takie imprezy:

Jak dla mnie to najlepszy kawałek na koncercie, w całości odśpiewany, ale i tak najlepsza jest tutaj ta panna co pływa po ludziach

Po koncercie poszliśmy do straganu przy wejściu, ceny były takie w miarę dość spokojne bez szaleństwa. Podkoszulek można było spokojnie kupić za 40zl  więc okej. Kumpel kupował podkoszulek i płytę ja przywiozłem małe wydanie o Illusion 'Kły', taka mała książeczka o każdym z członków zespołu po trochu jak i o wszystkim byle związane było z zespołem. Co ciekawe, książka sponsorowana była przez jedno piwo, nie istniejące już dziś. No jakie? A było takie kiedyś EB jak ktoś pamięta :)
Tutaj bezalkoholowy przybytek tekstylno-wydawniczy
   Potem poszliśmy usiąść w centrum w jakimś ogródku przy czeskim piwie i tak czas zleciał do pierwszej. Godzina 1:50 odjazd, i 'sweet home Krzeszowice'. W pociągu konduktor jeszcze nam udowadniał coś w stylu '…a gdy Pan do busa wsiada to...' to my mu tłumaczyli znowu trochę z innej beczki '…że balon i samolot razem w powietrzu lecą, no i co z tego...' ale to już inna historia. Ważne, że bilety nieważne stały się ważnymi, magia PKP.
 Dla każdego woda z Lourdes przyjmuje inne oblicza
1. Myślisz (intro) 2. Kły 3. Fame 4. Tło 5. W słomę rąk 6. Za taki ból 7. Adubi 8. BTS 9. Big Black Hole 10. Vendetta 11. Nikt 12. To co ma nadejść 13. Again 14. Keff 15. Cierń 16. Solą w oku 17. Little Bit Faster 18. How Many Times 19. Skoczny 20. Trzy ptaki 21. Nóż 22. Wojtek ---- 23. 140 24. Na luzie 25. Tylko



     
  
       


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz